Witaj drogi Czytelniku! Dziś przeprowadzę Cię przez spirale rozważań, definicji oraz kontrowersji na temat poezji i poetów. Tak więc, jak dobrze wiesz poezja to …, hola, hola, nie tak prędko. Zacznijmy wszystko od początku, przecież nie od razu Rzym zbudowano.
Dryń, dryń! Dryń, dryń! – w pokoju rozbrzmiewa wycie straszliwej machiny, potwora z Loch Ness, smoka wawelskiego i wielu innych straszliwych potworów, których mógłbym wymieniać bez liku. Tak naprawdę to tylko mój telefon, a konkretniej jedna z jego wbudowanych funkcji – budzik. Wstałem koło godziny 6.30. Słońce już dawno świeciło na niebie i bądź co bądź po raz kolejny ze mną zwyciężyło – wstało jako pierwsze. Taka zdrowa rywalizacja to ciekawy sposób na początek dnia, jeżeli mi nie wierzycie, to spróbujcie sami – chyba, że wasza rywalizacja polega na sprawdzaniu, czy udoskonalony osiemnastowieczny wynalazek Jamesa Watta ma jeszcze jakiś sens. Tak, tak, trochę ruchu nikomu jeszcze nie zaszkodziło, nieprawdaż. Wróćmy jednak do tematu. Wstaję, idę na śniadanie, ubieram się i wychodzę do szkoły. Mógłbym powiedzieć, dzień jak co dzień, taki sam jak każdy poprzedni i taki sam jak każdy następny. Otóż nie!
21 marca – data ta na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym. 21 marca – to pierwszy dzień wiosny, oczywiście tej kalendarzowej, bo rzeczywista wiosna już od kilku dni wita nas swoimi urokami. Dla bardziej doświadczonych koneserów życia szkolnego, dzień ten jest uważany za swoisty odpłatny urlop, dając jednodniowy okres wypoczynku lub jak to się najczęściej zdarza, wizytę u różnego rodzaju lekarzy. Jak dobrze wiemy, choroby łączą ludzi, nieprawdaż? Jak widzimy, w dzień 21 marca wpisanych jest wiele ważnych dat, jednak to nie wszystkie z nich. Najważniejszą, pozostawiłem na sam koniec. To swoista wisienka na torcie, ozdabiająca go i nadająca mu elegancji, stylu i tego magicznego „czegoś”. To właśnie tego dnia, 21 marca, każdy leśny dziadek czy to z epoki pozytywizmu, romantyzmu, czy średniowiecza, a także Pisarzyki z epoki współczesnej, mają swoje święto – Światowy Dzień Poezji, albo jak to powiedział jeden z moich kolegów: „Światowy Dzień Finezji”.
W szkole, pomimo braku polonistycznego profilu, co roku obchodzimy ten dzień niezwykle hucznie. Wiersze, wierszyki, poezja, liryka, dramat. W tym roku Zespół Szkół Komunikacji w Poznaniu, czyli moją szkołę – warto się pochwalić tak wybitną placówką, odwiedziły dwa krasnale. Jeden miał luźne ubrania, dredy i dość kobiecą twarz, drugi spodnie, koszulkę i też kobiecą twarz. A no tak, były to Współczesne Poetki, niczym nieprzypominające mi stereotypowego obrazu poety. O gustach się nie dyskutuje, dlatego i tutaj nie będę się nad tym rozwodzić. Światowy Dzień Poezji w szkole to także czas własnej twórczości – każdy uczeń miał możliwość zamienienia się w Mickiewicza, Słowackiego, Kochanowskiego, Prusa, czy Sienkiewicza i napisania własnej trylogii, epopei lub innych fraszek. Niech nie zmyli was jednak trudność zadania, ponieważ nie była to lada fraszka. Niektórzy pokusili się o wcielenie się w postać piosenkarza i odśpiewania własnego utworu. Wszystko to oczywiście było zgodne z hasłem: „Każdy może być poetą i wszystko może być poezją”.
Czy naprawdę wszystko jest poezją? Nie uważam tak. Może to być bez sensu stwierdzenie, skoro opisuję dzień poezji w szkole, jednak zmiany, jakie nastały na przestrzeni lat w niewyobrażalny sposób zmieniły postrzeganie wielu spraw, w tym także obecnego „pisarzykowania”. Poeta to autor utworów literackich pisanych wierszem, czyli co, napiszę 4 zdania: „Deszcz z chmurki pada. Woda płynie rzeką. Kotek skacze przez płotek. Liść z drzewa opada” i już jestem poetą? Jakie to wszystko jest teraz proste, a zarazem trudne. Skąd mamy wiedzieć, kogo faktycznie nazwać współczesnym poetą, a kogo nie. Na pewno, drogi czytelniku, mogłeś zauważyć, że moje 4 wersy mają większe znaczenie niż dosłowny sens. Pierwszy z nich może oznaczać np. narodziny, drugi – ścieżkę życia. Trzeci z kolei to przeszkody, jakie pokonujemy. Ostatni natomiast, przypomina nam o śmierci. Podsumowując mój wielce przemyślany, wymyślony i długo pisany wiersz, staje się on lirycznym przedstawieniem ludzkiego życia – od narodzin do śmierci. Czyli teraz już jestem poetą, bo mój utwór ma jakieś przesłanie? Znów uważam, że nie. Paradoks polega na tym, że żyjemy w świecie pełnym informacji, a i tak nie wiadomo, kim jest współczesny poeta.
Wracając jeszcze do szkolnego wydarzenia, prowadzonego przez dwóch utalentowanych komików, zaprzyjaźnionych programistów Adama i uwaga, uwaga … Adama. Kobiety – Gościnie – wspólnie podkreśliły, że dla nich poezja to coś więcej niż przesłanie, to po prostu możliwość spisania własnych uczuć, przeżyć oraz podzielenia się nimi z nami, zwykłymi zjadaczami chleba. Całą rozmowę prowadził również mężczyzna o imieniu Filip i koleżanka z innej zaprzyjaźnionej szkoły. Wspólnie doskonale się uzupełniali, zadając pytanie po pytaniu, to młodszej z pań – Oliwii Stępień, to drugiej – Patrycji Sikorze. Mimo iż dzień minął aktywnie zarówno na słuchaniu, jak i na zadawaniu pytań, cały czas nurtowała mnie jedna, od dawna niewyjaśniona myśl – jak zostać poetą.
Uważam, że kiedyś leśne dziadki zdecydowanie lepiej radziły sobie w ubarwianiu sytuacji oraz przedstawianiu jej w różnych niedostępnych wtedy odcieniach, niż obecne Pisarzyki. Dawniej takim leśnym dziadkiem nie mógł być byle kto. Nie każdy umiał czytać, a nawet jeżeli posiadł tę cenną umiejętność, to w wielu przypadkach krucho u niego było z pisaniem. Tak więc jedynie wybitne kukiełki wybijały się przed szereg i stawały się leśnymi dziadkami, które to łapały za sznurki pozostałych i pociągały nimi, odgrywając theatrum mundi. Aby nie pozostać gołosłownym, przykładem leśnego dziadka jest np. Mickiewicz czy Słowacki. Kiedyś Pisarzykom trudniej było się przebić, jednak jeżeli im się już udało, były to najwybitniejsze jednostki.
Podsumowując, w stwierdzeniu „Każdy może być poetą i wszystko może być poezją” jest pewne ziarenko prawdy, szczególnie jeżeli chodzi o to, że wszystko może być poezją. Jednak to „wszystko” powinno wychodzić z rąk prawdziwego poety, a nie okresowego przebiśniegu, który pojawia się co roku, symbolizując nadejście wiosny, następnie więdnie i umiera.
Wiktor Tatarynowicz kl. 3C
Do felietonu załączamy relację fotograficzną i „filmową” z imprezy.